środa, 20 lutego 2013

dzień rozmaitości

Tuż przed 5 rano stałyśmy przed hotelem, skąd miał nas zabrać autobus. Razem z jedną Brytyjką, która czekała z nami żartowałyśmy, że i tak się pewnie spóźnią. Miałyśmy rację. Gdy wszyscy uczestnicy byli już w środku, zabawny niski pan-przewodnik zapowiedział, że jedziemy teraz na śniadanie. Co za niespodzianka! :O Wycieczka za 7$ + śniadanie. Czy w Polsce ktoś tak miło zaskoczyłby turystę i to bez dodatkowych kosztów? Czym Wietnam mnie jeszcze zaskoczy? :)

Oczywiście wszyscy byli zadowoleni z takiego rozwoju sprawy. Dostaliśmy po bahn mi i kawie, i ruszyliśmy w drogę. Już koło 8 byliśmy na miejscu i byliśmy pierwszą wycieczką tego dnia. Spokój i cisza. Zielony i miejscami ciemny busz z wielkimi drzewami jaki ukazał się przed naszymi oczami napawał trochę strachem. Delikatna mgła unosząca się nad My Son, góra w oddali i zachmurzone niebo mówiły, że nie będzie ładnego wschodu słońca. Trudno.

Daleko nie trzeba było iść, ale super było zobaczyć prawdziwą dżunglę. Do tego budynki wtapiały się w krajobraz jakby były tam od zawsze. Nic dodać nic ująć. Zobaczcie sami.





szczyt Koci Ząb


nasz pan-przewodnik













Po powrocie do Hoi An miałyśmy trochę czasu na przejażdżkę rowerami na plażę tym razem za dnia. Po drodze mija się pola ryżowe a nas zaczepił pewien dziadek, który koniecznie chciał żebyśmy zrobiły sobie zdjęcie z ryżem. No to mamy!




Ale jak się okazało, na plażę nie można wjechać rowerami, więc zaczęłyśmy szukać "dzikiej" plaży. Udało się. Zaledwie 200-300 m od tej płatnej ^^. To była już ostatnia nasza kąpiel w Morzu Południowochińskim. Ale przyznam, że widoki zapierają dech w piersiach i mogłabym tu zostać na zawsze!






Po uroczej wycieczce i pożegnaniu z Oceanem czekała na nas kolejna atrakcja - kurs gotowania.

A w menu:
- sałatka z mango i papai z krewetkami
- sajgonki z wieprzowiną
- kurczak w trawie cytrynowej z sezamem


Koszt? Ceny tych dań (które potem zjadłyśmy na obiad) + 5$ od osoby. Wychodzi koło 6-7$.












Mało nam wrażeń, więc gdy zaczęło zachodzić słońce zrobiłyśmy sobie spacer po Hoi An, ponieważ już jutro jedziemy do Hue a potem do Hanoi.

Atrakcją miasta jest mały japoński most wybudowany około 500 lat temu, który przetrwał wszystkie powodzie i trzęsienia ziemi.



Przechadzając się nad wodą nie sposób być nagabywanym przez babuszki w łodzi, żeby popływać z nimi przez 30 minut. Przyznam, że początkowo nie bardzo chciałam, bo wątpiłam w siły chudej, pomarszczonej babuszki w wieku około 60 lat. Ale Hoi An z tej perspektywy zachwyca jeszcze bardziej!


Cháo!




 


 






Brak komentarzy: