środa, 27 lutego 2013

nie lubię powrotów!

NIE CHCĘ WYJEŻDŻAĆ!

Siedzę właśnie na lotnisku i czekam na samolot o 23.10. I wspominam. Czemu ten czas tak szybko minął?

Wczoraj byłyśmy jeszcze z Maćkiem na billardzie. To było ciekawe doświadczenie. Sala była bardzo długa, wszędzie stoły do gry. Poszliśmy na sam koniec, żeby nie zrobić z siebie pośmiewiska (jako typowi amatorzy) i nie przyciągać na siebie zbyt wiele uwagi. Nikogo koło nas nie było, ale już po około 30 minutach zrobiło się koło nas gęsto, bo każdy chciał zobaczyć jak gra "białas". Oczywiście byliśmy beznadziejni przy nich, ponieważ wietnamska odmiana billarda polega nie tylko na wbijaniu bil na stole ale jednoczesną grę w karty. Wszystko na pieniądze.


Na koniec jeszcze ostatnie zakupy na mieście : pałeczki, ciuchy, suszone owoce, herbata, przyprawy. Co ciekawe ( i bardzo ułatwiające poruszanie się po centrum), sklepy na ulicach są tak ułożone, że jest np. ulica "Okularowa", "Z butami", "Z ubraniami", "Jedzeniowa", itd. Można łatwo się zgubić w pokrętnych uliczkach, dlatego warto  o tym pamiętać.


Muszę jeszcze dodać, że nieco się bałam podróży taksówką na lotnisko. Jechałam sama z panem Wietnamczykiem, który po angielsku potrafił tylko spytać skąd jestem. Bałam się, bo słyszałam o przypadkach porywania ludzi, szczególnie turystów. Ja też mogłam tak skończyć. Gdy jechaliśmy w rytm wietnamskiego disco polo, taksówkarz wskazał na mój płaszcz, który trzymałam w ręku jakby pytał : "po co trzymasz ten płaszcz? przecież tu jest ciepło!". Na co zaczęłam mu mówić, że w Polsce jest zimno, itp. ale chyba nie zrozumiał... Na szczęście dojechałam cała i zdrowa!


Tak czy siak - nie chcę wyjeżdżać. Nie tylko dlatego, że teraz są 22 stopnie w Hanoi a w Polsce -3. Radość życia ludzi jest zarażająca a kuchnia wietnamska bardzo zdrowa. I jeszcze tyle rzeczy to zobaczenia i posmakowania! 


Przede mną długi lot, więc na pewno znajdę chwilę na małe podsumowanie :) Do napisania w Paryżu!

Cháo!




Brak komentarzy: