Bilet kosztował 5$ (chociaż na cenę chyba nie ma co patrzeć), ale to był najgorszy autobus jakim jechałyśmy. Z zewnątrz nie było tak źle, ale wszystko było wiadomo już w środku. Od wejścia śmierdziało kiblem. Znajdował się oczywiście na końcu. Gdy przechodziłyśmy przez autokar chciałyśmy usiąść jak najbliżej ludzi z przodu. Mimo wolnych miejsc gburowaty, mały Wietnamczyk kazał nam iść aż na koniec. Koło tego cuchnącego kibla. Żeby białasy miały o czym opowiadać.
Zatem 4h podróży minęły nam w głupawce spowodowanej szokiem z zaistniałej sytuacji i zrezygnowaniem, że nie możemy nic z tym zrobić. Chociaż...mogłyśmy! Na szczęście miałyśmy okno prawie przy głowie, które było szeroko otwarte przez całą podróż. Dodatkowo chustka i okulary na głowie. Trochę pomogło.
Ale muszę przyznać, że przystanek był dość ciekawy. Zaraz za toaletami można było zobaczyć piękne jezioro.
W dość nieciekawych nastrojach dojechałyśmy do Hue. Co gorsza, miejsca w którym nas wysadzono było daleko poza centrum a koniecznie musiałyśmy się dostać do biura, skąd miałyśmy odjeżdżać. I musiałyśmy wziąć taksówkę, co wiązało się z dodatkowymi kosztami. Gdy już tam dotarłyśmy, grzecznie zapytałam pana czy na pewno stąd będzie odjazd na co on wydarł się na mnie, że tak. Dłużej nie czekałyśmy i prawie wybiegłyśmy na ulicę i skierowałyśmy się w stronę centrum w poszukiwaniu Imperialnego Miasta - kompleksu budynków cesarskich.
Będąc w Hue wypadało spróbować regionalnej potrawy Pho Bo Hue. Bardzo podobna do Pho Bo (zupa z wołowiną) ale z dodatkiem czegoś w rodzaju sosu pomidorowego. Bardzo smaczne.
Hue samo w sobie nie przypadło mi do gustu. Szare, smutne, z niegrzecznymi ludźmi. Coś w nim było nie tak. Ale dałam mu jeszcze jedną szansę - Imperialne Miasto. I to była jedyna rzecz, która mnie tam zachwyciła, ponieważ te budynki są takie jak sobie wyobrażałam Azję - kolorowe, z charakterystycznym wzornictwem, przestrzenne.
A przed nami ostatni odcinek podróży: Hue-Hanoi. Patrząc wstecz jak przypomnę sobie, że ponad tydzień temu byłam jeszcze w Polsce a teraz właśnie kończy się moja wycieczka po całym Wietnamie - niewiarygodne.
Cháo!
nasz pseudo-luxury bus |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz